Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Weronika. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Weronika. Pokaż wszystkie posty

12 grudnia, 2013

Flet i strój gimnastyczny;)

Dziś mam dzień, w sumie jak co dzień.;) Ale jakoś bardziej daje w kość.
Wkurza mnie ciągłe ogarnianie mieszkania, którego po godzinie (gdzie tam!), po 15 minutach nie widać. Mam ochotę wtedy warczeć ze złości. Ciągle coś.
Planuję sobie zdania do wykonania i ledwie się wyrabiam. Każda czynność jest skutecznie przerywana w innej nagłej potrzebie. Wiem, że to normalne przy takiej rodzince, ale czasem potrafi wkurzyć. Bo czas, który sobie skrzętnie gospodaruję, ciułam w minutkach pojedynczych, by móc na moment przysiąść i zrobić coś dla siebie jest mi zręcznie "wydzierany".
Choćby dzisiaj. Dzwoni moje dziecię najstarsze, po pierwszej swojej lekcji, ze łzami w głosie, że fletu zapomniała. Ja krzątam się jeszcze w stroju "wieczorowym", bo nie planowałam wychodzić. Super. No i co robię? Ekspresem przebiórka, biegiem do szkoły z bezcennym instrumentem (z myślą w głowie, że jej powiem co o tym myślę, jak wróci ze szkoły, i że to pierwszy i ostatni raz). Pukam, wchodzę do klasy, zamieniam dwa zdania z panią, przekazuję przedmiot i na odchodne słyszę: "Zdążyła pani w samą porę, ale nic by się nie stało, jakby Wercia dzisiaj nie miała fletu, bo ona już ma wszystko pozaliczane" - słowa pani M. z uśmiechem. Uśmiecham się, wychodząc spoglądam na córę, która przepraszająco się uśmiecha. "Ekstra" - myślę. Owszem, cieszę się, że uczy się piosenek i zalicza granie w pierwszych terminach, ale z fletem lecieć musiałam.:-]
Jest mały plus z tej porannej przebieżki. Znalazłam przy portierni,  w pudle rzeczy zagubionych, worek do w-f naszego pierwszoklasisty, któremu to zaginał w akcji i na ostatnich zajęciach powiedział pani, że nie ma stroju, bo: "mama mu nie dała". Cóż, jak zwykle wszystkiemu winna mama.
Miłego dnia życzę.

13 maja, 2013

Zielona szkoła

Już mija tydzień, jak Wercia pojechała na "zieloną szkołę". Dwa tygodnie nad morzem.
Póki co zadowolona. Dzwoni codziennie, opowiada co robiła, co jadła, w co się ubrała.:) Zapewne jeszcze więcej opowiadania będzie po powrocie. Wiem przynajmniej, że dziecię szczęśliwe i zadowolone.
Ja natomiast planowałam "nadgonić" kilka tematów, ale póki co marny efekt. Idzie wolniej niż zakładałam.
Jutro może uda się zrealizować wszystko co zaplanowane. Między innymi pobranie krwi (którego szczerze nie znoszę) oraz szczepienie Marcinka (znów odwleczone).
Ja natomiast zaokrąglam się pięknie, nasze maleństwo chyba obecnie trenuje kopanie, bo daje się z tym mocno we znaki.:) Ale co tam, przeżyję!

Tłucze mi się po głowie pewien utwór dziś. Może komuś się też spodoba. Przepiękna piosenka.:)

06 listopada, 2012

Rudzka jesień

Wczoraj wieczorem nie dałam rady napisać, bo kiepsko się czułam, ale dzisiaj już się chwalę.;)
W minionym miesiącu (13 października) w naszym mieście odbył się Pierwszy Plener Malarski dla dzieci i młodzieży. Został zorganizowany przy naszym Muzeum Miejskim w ramach programu "Rudzka jesień kulturalna 2012". 
Wyglądało to tak, że przez ok. godzinę dzieci robiły w plenerze szkice wybranych obiektów, następnie wracały do muzeum i tam kończyły swoje prace. Całkowity czas trwania pleneru to ok. 3h.
Poinformowano nas, że wyniki konkursu plenerowego zostaną ogłoszone 5 listopada i tego dnia zostanie otwarta wystawa poplenerowa, która będzie udostępniona do 25 listopada.

Wczoraj, właśnie z tego powodu udałyśmy się do Muzeum. Przyznam, że wiedziałam, iż praca Werci została dostrzeżona, bo w zeszłym tygodniu miałam telefon z muzeum. Ale tylko tyle, nie znałam żadnych szczegółów. Jej oczywiście nic nie mówiłam, by była większa niespodzianka.

Oto nasza laureatka konkursu.;)


Poniżej jest jej praca. Weronika rysowała zabytkową kamienicę z kolonii robotniczej przy ul. Kościelnej.


A na koniec wspólne zdjęcie prawie wszystkich laureatów tegorocznej edycji konkursu.


W tym temacie tyle. Dodam tylko, że jestem z niej naprawdę dumna.:)

20 lipca, 2012

No i moja córka przekłuła dziś uszy...:)

Nie robiła tego oczywiście sama! Fachowo zajęła się tym Pani kosmetyczka. :)
Weronika spisała się. Nawet nie jęknęła, nie mówiąc o jakimś krzyku. Była bardzo dzielna, choć przestraszona. Powiedziałam jej, że jeśli się boi, może ściskać moją rękę... cóż, ślad miałam chyba ze 2 godziny. ;) Teraz tylko codzienne przemywanie wodą utlenioną, aż uszy się zagoją i zacznie się szaleństwo kolczykowe.:) Dobrze, że mam kilka par w zanadrzu...

Oto Ona bezpośrednio po zdarzeniu


A ja za to dzisiaj wizytę u dentysty zaliczyłam.:) Tak naprawdę to u Pani Dentystki, za którą przepadam.
To nasza rodzinna dentystka, i z całego serca cieszę się że na nią "trafiliśmy". Stało się to z polecenia koleżanki, bo po przyjeździe na Śląsk nie znałam żadnego dentysty, a pojawiła się potrzeba wizyty. Zaczęłam podpytywać znajomych. Jedna z koleżanek, powiedziała, mi o swojej, bardzo dobrej dentystce. Trzeba było tylko do Katowic podjechać - ale to nie problem. No i tak oto do dziś mamy świetnego dentystę.
Polecałabym panią Beatę każdemu, kto zapytałby mnie o dentystę. Ona jest z typu lekarzy, którzy leczą i ratują zęby, a nie zarabiają na umęczonych pacjentach i naciągają ich na drogie rozwiązania. Za to ją szanuję i podziwiam.:)

Dodać muszę, że może ze mnie trochę masochistka, ale lubię wizyty u dentysty, a w szczególności borowanie. :D