08 grudnia, 2011

Dwa dni temu był u nas Mikołaj. Właściwie, to był u naszych dzieci.:)

Jeszcze nie było godziny szóstej, gdy usłyszałam okrzyk radości Wojtusia: Latarka! Dostałem latarkę! Ożywienie i ogólna ekscytacja dwójki. Tomek jeszcze spał, zorientował się później, jakie szczęście go spotkało.:) Tak... Mikołaj przyniósł naszej trójce po latarce i łakociu. Miał być tylko łakoć, ale się z mężem złamaliśmy.:)

Dzieci przeszczęśliwe, bo marzenie się spełniło. Każdy ma swoją osobistą latarkę. Weronika - różową, Wojtuś - czerwoną i Tomek - niebieską. Tylko Marcinek na razie bez latarki, za kilka lat doczeka się własnej.

Sobie chyba taką samą kupię (ale zieloną), bo bardzo mi się podobają te ich latarki.

Piękny widok - twarz dziecka, gdy mu się spełnia marzenie... Ileż to czasu była mowa o latarce? - Pojedyncze miesiące.

06 grudnia, 2011

Czas zacząć... :)

Od kilku dobrych tygodni przymierzam się do tego, by zacząć pisać.

Podpatruję inne blogi, poczytuję w miarę wolnego czasu i kiedy to robię, sama mam ochotę dzielić się codziennością. Gdy jednak zasiadam do napisania czegoś, "gładkość" języka gdzieś umyka.;) Pewnie to zupełnie normalne, chociaż dla osoby która nie ma problemów z wysławianiem się jest to pewnego rodzaju nowość.:)

Mamy czwórkę dzieci. Dużo to i mało.;) Jedno jest pewne, o każdym można by książkę napisać... Może taka właśnie próba tutaj będzie podjęta. Prywatna książka naszej rodzinki. W codzienności dzieje się wiele, ma to pewną słabość, bo wiele z pamięci umyka. A przecież z każdego dnia można coś "złapać", zapisać choćby na blogu, by kiedyś opowiedzieć.

Chciałabym aby wpisy, które znajdą się tutaj, przywoływały kiedyś ciepło i miłość naszego domu, i jednocześnie wywoływały uśmiech na twarzach naszych i naszych bliskich.

Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Jedno jest pewne, wstęga została przecięta! Zaczynam.:)