Dwa dni temu był u nas Mikołaj. Właściwie, to był u naszych dzieci.:)
Jeszcze nie było godziny szóstej, gdy usłyszałam okrzyk radości Wojtusia: Latarka! Dostałem latarkę! Ożywienie i ogólna ekscytacja dwójki. Tomek jeszcze spał, zorientował się później, jakie szczęście go spotkało.:) Tak... Mikołaj przyniósł naszej trójce po latarce i łakociu. Miał być tylko łakoć, ale się z mężem złamaliśmy.:)
Dzieci przeszczęśliwe, bo marzenie się spełniło. Każdy ma swoją osobistą latarkę. Weronika - różową, Wojtuś - czerwoną i Tomek - niebieską. Tylko Marcinek na razie bez latarki, za kilka lat doczeka się własnej.
Sobie chyba taką samą kupię (ale zieloną), bo bardzo mi się podobają te ich latarki.
Piękny widok - twarz dziecka, gdy mu się spełnia marzenie... Ileż to czasu była mowa o latarce? - Pojedyncze miesiące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz