06 października, 2012

Kochane Tatry cz. 3 :)

Dzień IV, sobota
Wyjście na szlak dosyć mocno mi się obsunęło i mimo ładnej pogody trasę miałam "lajtową".:)
Uważam, że jest zawsze jakiś cel, w tym kogo spotykamy i w jakim momencie naszego życia. Tego dnia, spędziłam kilka godzin na rozmowie z moją przesympatyczną Gospodynią. Tematy życiowe, prywatne i delikatne. Naprawdę warto było i wdzięczna jestem, że ta rozmowa zupełnie spontanicznie wyszła i w taki sposób się potoczyła. Pamiętam w modlitwach o Pani Zofii.

Kapliczka na ul. Karłowicza
 Z domu wyszłam około 11.00, busem pojechałam do Palenicy, a potem mijając Wodogrzmoty Mickiewicza ruszyłam w kierunku Doliny Pięciu Stawów Polskich, szlakiem Doliny Roztoki. Wchodziłam przy Siklawie.
Wodogrzmoty Mickiewicza
 Wcześniej myślałam, że "szarpnę" się, na przełęcz Krzyżne i przez Halę Gąsiennicową (wstępując do Murowańca) wrócę Ustupem do Kuźnic. Niestety, jak dochodziłam do Doliny Pięciu Stawów, pogoda szybko zaczęła się pogarszać. Tłum ludzi w schronisku sprawił, że weszłam tylko opatulić się, potem na ławeczce zjadłam kanapkę, napiłam się wody i ruszyłam czarnym szlakiem w drogę powrotną. Zaczynało kropić, więc z Doliną Roztoki szłam już w lekkiej mżawce.























W efekcie, wróciłam tak szybko na kwaterę, że przebrałam się i wyszyłam jeszcze coś zjeść na mieście, poza tym chciałam zrobić zakupy (wiecie: oscypki, kapcie).;)
Taka ciekawostka, w Zakopanem można zwiedzić dom stojący na dachu. Ciekawe doświadczenie dla błędnika. Dla dzieci, podejrzewam, niesamowita frajda. Myślę, że jeśli będziemy całą rodziną w Zakopanem, to pójdziemy z nimi na tę mini atrakcję.

Taka mała dygresja.
Może świat się zmienia, a ja za nim nie nadążam, ale muszę o czymś napomknąć. Irytowali mnie spotykani regularnie na trasie, specyficzni turyści. Może ktoś się zezłości, gdy przeczyta jak to widzę, ale... kojarzyli mi się z takimi weekendowymi, adidasowymi turystami, których nieodłącznym wyposażeniem na szlaku było trzymane w dłoni PIWO. Tak, tak - piwo...
Nie wiem czy ludzie naprawdę tak głupieją, czy to jest tylko jakiś znak czasu? Jak można iść w góry, na szlak z piwskiem? Ja tego nie potrafię zrozumieć. Widziałam osoby, które były już na tyle wstawione, że nie panowały nad swoim zachowaniem. Zachowywali się jak bydło - nie obrażając bydła. Głośno, bez zahamowań i oporów, bez podstawowych zasad kultury - niestety, wielu z tych "turystów" puszki wyrzucało w parku - koszmar.
Przecież jest regulamin TPN, są zasady. Gdzie służby parku, które takie osoby powinny, nie wiem, wracać ze szlaku? Mnie język świerzbił nie raz, i wiele razy się nie powstrzymałam, zwróciłam uwagę, ale wiecie - samotna kobieta na szlaku zwracająca uwagę wzbudza... śmiech.
Muszę jeszcze dodać, tak na koniec, że zarówno do adidasów jak i piwa nic nie mam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz