05 października, 2012

Kochane Tatry, cz. 2 :)

Dzień III, piątek
Rano okazało się, że część garderoby nie wyschła, ale to akurat problemem nie było, bo byłam przygotowana na taką ewentualność. W duchu zaczęłam się cieszyć, że możliwe, iż spędzę kolejny dzień w miłym towarzystwie. Wtedy okazało się, że pewna rzecz niestety nie wyschła. Rzecz, której zamiennika nie miałam. Był to mój plecak.
Poszłam na Mszę, a po powrocie musiałam pożyczoną od Gospodyni suszarką go wysuszyć. Buty dały radę, choć obawiałam się. Rano były na zewnątrz lekko wilgotne, ale w środku suchusieńkie.
Piątek zapowiadał się bajecznie, niebo bezchmurne, ciepły bezwietrzny poranek. Plecak rozwiał nadzieje na wyprawę we wczorajszym towarzystwie, ale tragedią to nie było. Jedynie dało mi pewność, że wczorajsza wyprawa była jak dar "z góry".:)
Miałam już pewność, że ten dzień będzie przeznaczony przede wszystkim na spacer i wzdychanie do przepięknych widoków. Po rozmowie z panią Gospodynią, która lekko mnie skarciła za wczorajszą zmianę trasy:), sama stwierdziłam, że dzisiaj zdecydowanie trasa spacerowa. Powiedziała mi, że martwiła się, bo pogoda pogorszyła się zdecydowanie. Była druga osobą po moim Mężu - ten mnie objechał konkretnie, bo nie mógł się dodzwonić. Domyślił się co zrobiłam. Powiedział mi nawet, że się tego spodziewał.:)
Wyruszyłam do Kuźnic. Niestety, piątkowy poranek przywitał mnie tłumem turystów. A ja liczyłam na trasę spokojną i najlepiej w samotności. Idąc w stronę Polany Kalatówki zastanawiałam się co zrobić.
Zrobienie tego zdjęcia było sztuką - udało się nie złapać w kadr turysty.:)


Wahałam się czy pójść na Ścieżkę nad Reglami czy trochę wyżej. Ale wspomniane tłumy szły wyżej... A na szlak na Ścieżkę prawie nikt nie skręcał. Cóż, na polanie przekąsiłam drugie śniadanie, cały czas wpatrując się w otaczające mnie widoki, po czym ruszyłam na Ścieżkę.

 

Już po pierwszych kilku minutach wiedziałam, że dobrze zrobiłam.:) 


Tą trasą poruszało się bardzo mało osób, rozkosz widoków i dźwięków przyrody relaksowała niesamowicie.





 
"Śpiący Rycerz" z Sarniej Skałki




Siklawica



Schodziłam się tego dnia strasznie. :) Zeszłam ze szlaku jeszcze przed zmrokiem, lekko po 17.00 opuszczałam TPN. Zakończyłam wędrówkę po górach w Kirach i postanowiłam, że złapię busa do centrum Zakopanego, coś przekąszę i tyle. Oczywiście sprzed nosa uciekł mi bus. Było bardzo przyjemnie, więc doszłam do wniosku, że nie czekam, tylko przejdę się w stronę Zakopanego, i wsiądę do kolejnego na następnym przystanku.
Oczywiście kolejny bus również mi uciekł.;) Tym sposobem do Krupówek doszłam pieszo, po drodze odwiedzając Sanktuarium Fatimskie na Krzeptówkach.


Wracając do trasy - jak sobie podsumowałam to co "złaziłam" - całkiem sporo mi tego wyszło. :) Pewnie dlatego zakwasy miałam w nogach.:D Ale co tam zakwasy!
Wyszło tak:
Kuźnice -Polana Kalatówki - Sarnia Skała - Wodospad Siklawica - Przełęcz w Grzybowcu - Przysłop Miętusi - Dolina Kościeliska - Kiry - powrót przez ul. Kościeliską, Krupówki, Zamoyskiego, Chałubińskiego, Droga na Bystre na ul. Karłowicza

Potem tylko odpoczynek i plany na kolejny dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz