Ostatnio z mężem doszliśmy do wniosku, że wybryki naszych dzieci "przyłapane" powinniśmy fotografować, a potem krótką notką upamiętniać. Zważywszy, że dzieje się wiele. Przy czwórce dzieci prawie codziennie są sytuacje warte zapamiętania.:)
Piszę to w kontekście chociażby minionego tygodnia. We wtorek przed południem, Marcinek wysypał pół pudełka kakao. Stało się to w momencie, jak Wercia zbierała się do szkoły. Zrobił to ewidentnie dla zabawy, sądząc po efekcie, sypał nim jak piaskiem w piaskownicy. Przyłapany, był niesamowicie z siebie zadowolony. Pół kuchni było w pyle kakaowym. On sam cały pod prysznic. We mnie złość, że świeży zapas do pudełka wsypany i już połowy nie ma. Ale nic - trudno. Do tego, dodatkowa praca, bo trzeba to "draństwo" dokładnie wysprzątać, a w ósmym miesiącu ciąży - wiadomo. Do tego w czasie mycia tłumaczenie dwulatkowi, że nieładnie postąpił, że teraz będą mieli mniej kakao do picia, itd..
Tego samego dnia, po powrocie chłopców z przedszkola dalszy ciąg. Zajęłam się rozwieszaniem prania na suszarce. Robiłam to w dużym pokoju z powodu deszczowej pogody. W tle słyszałam perlisty śmiech Marcinka i Tomka. Nawet sobie pomyślałam, że pięknie się bawią w pokoiku (tam byli gdy szłam z praniem), skoro tak się chichrają... Lecz wtedy przyszedł do mnie Wojtek, którego widocznie śmiechy chłopców też zainteresowały i powiedział do mnie: "Mamo, a wiesz, że Marcin z Tomkiem w kuchni rozsypują kakao?" Masakra. Wchodzę i co widzę? Tomek stoi w odległości około pół metra od Marcinka siedzącego na blacie kuchennym, z pustym już pudełkiem kakao w dłoniach. Obydwaj przeszczęśliwi. Tomek częściowo oprószony, Marcin ponownie cały w pyle kakaowym. Kuchnia oczywiście też w kolorach brązu. Mi już ciśnienie podskoczyło na sam widok kuchni. Szybkie rozbieranie z ubrań, po czym dostali ode mnie nakaz udania się do swojego pokoju z zakazem wychodzenia do póki nie pozwolę. W tym czasie córka wraca ze szkoły i zastaje kuchnię ponownie w kakao. Do tego pytanie: "Jeszcze od rana to kakao tutaj?"... Wrr. Tłumaczę, że to drugie zdarzenie. I znów czyszczenie kuchni. Zapach kakao odczuwalny do wieczora...:) Teraz to mi trochę żal, że nie uwieczniłam tego co tam się działo...
Z perspektywy, sam widok był przezabawny.:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz