19 kwietnia, 2014

Zmartwychwstanie Pańskie

Zamyśliłam się dziś nad grobem. Grobem mojego Pana i Zbawiciela. Warto było. 
Jak wielką miłością obdarzył każdego z nas trudno opisać, skoro poświęcił siebie. 
Jaką ja darzę Go miłością i ile umiem z siebie dać? Mam nadzieję, że jutrzejsza radość z podarowanej Łaski Zbawienia będzie wystarczającą odpowiedzią. 
Kochani, życzę Wam wszystkim PRZEBUDZENIA i WIARY by z radością przeżywać radosny czas jaki właśnie nastaje!

14 kwietnia, 2014

Jajo wielkanocne

Dzisiaj będzie szybko i krótko. 
Chciałam jedynie pokazać jajo ozdobne, jakie zrobiłam wczoraj po obiedzie na kiermasz do szkoły. Było minimalistycznie w kwestii ilości, bo tylko jedna sztuka, ale nie dałam rady więcej. Dopadł mnie tak koszmarny ból głowy, że nawet ruszanie gałkami oczami przynosiło potworny ból. Myślałam, że mi głowę rozsadzi. Dziś jest lepiej, bo mogę funkcjonować, ale wspieram się tabletkami przeciwbólowymi.
Na początek narzędzia, które został wykorzystane: jajo styropianowe, cekiny, klej magik, wstążeczki w dwóch rozmiarach, filiżanka jako podstawka i wykałaczki, którymi nakładałam klej na cekiny, oraz szpilki, którymi przytwierdziłam wstążeczkę do jaja (na zdjęciu ich nie widać).
 Efekt końcowy.
 Tutaj Marcinek. jako prezenter. Tak mu się to jajo spodobało, że do domu muszę zrobić drugie (efekt pracy zaprezentuję), bo ledwie oddał to Wojtusiowi.
Zdjęcia może nie powalające, ale efekt pracy widać. Mamy tylko nadzieję, że ktoś się skusi i je kupi na kiermaszu.:)

11 kwietnia, 2014

Co mnie wkurza cz. 1

Wiem, że każdy z nas ma takie rzeczy, które w zależności od nastroju i dodatkowych czynników potrafią nas wkurzyć.:) Pomyślałam sobie, że mogę opisywać rzeczy, tematy czy sprawy, które potrafią mnie zirytować, wkurzyć a nawet rozwścieczyć. Będzie trochę z przymrużeniem oka, a trochę na serio. :)
Na pierwszy rzut rzecz, która jest obecnie w stałym repertuarze moich czynności domowych. Może dlatego jako pierwsza przyszła mi do głowy. Dzieje się tak z powodu "posiadania" małych dzieci. Wykonywanie jej raz dziennie to standard, zdarza się nawet 3-4 razy i co najgorsze, bardzo szybko nie widać, że owa czynność była czyniona! Mam tutaj na myśli MYCIE PODŁOGI.
Wkurza mnie niemiłosiernie, gdy zaraz po tej czynności "coś" musi się zdarzyć, wspomniane "coś", to nic innego jak rozlanie czy rozsypanie przeróżnych substancji obecnych w domu. Rozsypanie to pół biedy, bo odkurzacz - także w stałym repertuarze -  idzie w ruch i szybko po sprawie. Zalania myć trzeba. Nie ma oczywiście z tego tytułu żadnych złośliwości czy krzywdy dla "winowajców", ale w duchu sobie ulżyć potrafię, używając również słownictwa niecenzuralnego.
Mam wrażenie, że każdy kto do mnie przychodzi patrzy mi na podłogi i akurat wtedy, te nie są "wystarczająco" czyste,a przecież w domu małe dzieci...
Wiem, że zapewne to moja obsesja, i wiem, że obiektywnie patrząc źle nie jest, ale...;-)

09 kwietnia, 2014

No i stało się!:)

Nasze najmłodsze dziecię wczoraj wieczorem po raz pierwszy samodzielnie stanęło w łóżeczku. Oczywiście nowa umiejętność "zasmakowała" i rozbudziła  nadzieje.;) 
Odkrycie jakiego dokonał zapadło w młodej główce. Obecnie nasz kochany Synek walczy z własną słabością. Nie daje rady postać długo, więc zaciekle walczy o każdą sekundę. Nawet teraz jest awantura, bo nogi już nie dają rady, a główka bardzo chce do góry... 
Szkoda mi go, choć z drugiej strony, te jego zmagania ogromnie mnie radują. Niewiele mogę zrobić by mu pomóc. Musi sobie z tym poradzić sam. Zanim się wzmocni chwilę to potrwa. Ja go tylko co jakiś czas pocieszająco utulę.:)
Jak uda mi się uwiecznić, te starania na zdjęciu, to dołączę do posta. :)

08 kwietnia, 2014

Odroczenie

Tomek już oficjalnie odroczony. Tzn. już mam dokumenty na odroczenie. Opinię z poradni odebrałam wczoraj. Nie pójdzie jako sześciolatek do szkoły. Ufff! Badania miał pod koniec lutego i na początku marca. Wczoraj też miał badanie słuchu. Niestety, wydruki które dostałam niewiele mi mówią, a wizytę u laryngolog będę miała dopiero na początku czerwca. Trzeba czekać. Jeszcze badanie wzroku go czeka, a potem komplet badań idzie dalej.
Wczoraj, oprócz tych dwóch spraw byliśmy z Tomkiem w Urzędzie Miasta po stały dowód rejestracyjny naszego auta. Spędziliśmy tam ponad 45 minut. W kolejce w sumie chyba ze 30 osób, większość wkurzona tym, że musi stać. W pewnym momencie nawet posypały się niewybredne komentarze na temat pań pracujących w okienkach. A okienka całe dwa. Trochę za mało na takie tłumy. Tym bardziej, że zarejestrowanie, wyrejestrowanie, odebranie tymczasowego dowodu rejestracyjnego i stałego tylko w tych dwóch okienkach. Nie będę komentować tego, bo to kwestia, którą należałoby poruszyć u kogoś, kto zarządza strukturą urzędu. Ale uważam, że kobiety, które tam pracują niczemu nie są winne. Obsługują normalnie, bez ociągania. Tak sobie myślę, że niewielkim wkładem można by sobie dzień umilić. Nawet w takiej kolejce. Ludzie warczą do siebie, wykłucają się o to, kto kiedy wchodzi. A prawda jest taka, że ani kłótnie, ani warczenie na drugiego nie przyspieszą tej kolejki. Jedynie zniesmaczą oczekiwanie, bo z przyczyn wiadomych (dwa okienka) trzeba odstać swoje. Tomek przynajmniej miał bonusa w postaci gry na mojej komórce.:) A, że czas przy zabawie szybko upływa, to mile był zaskoczony, gdy się zorientował, iż już za chwilę my wchodzimy załatwić sprawę. 
Od soboty dokuczał mi ząb, niestety wczoraj nie udało mi się dostać do dentysty. Za dużo bolących zębów wczoraj było. Dopiero dziś rano miałam wizytę - "borowanie, czyszczenie, klejenie", efekt jest - ząb nie boli. To najważniejsze.:) Przy okazji chłopcy też mieli przegląd. Franek w foteliku cierpliwie czekał na finał sprawy. Chłopcy za to świetnie się bawili. Nie zachowywali się głośno, ale z racji, że było ich trzech i cały czas gadali, to nie dało się ich nie słyszeć z poczekalni. Na szczęście nasza Pani Doktor, to cierpliwa kobieta i lubi naszą rodzinkę. :)

06 kwietnia, 2014

Migawka

Tak wygląda styrany ćwiczeniami na klawiszach ośmiomiesięczny szkrab.;)
Nie mogłam się powstrzymać.:-))
Niedziela mija dziś spokojnie, może poza krótkim "fochem", który dopadł Wercię, ale na szczęście szybko minął. Nie daliśmy się z mężem sprowokować.;) 
Wojtek miał służbę o siódmej, więc z rana pojechaliśmy razem. Stwierdził, że on woli poranne służby, bo potem ma cały dzień wolny. Wcale mu się nie dziwię, jak jak byłam młodsza to zazwyczaj rano chodziłam, wieczorami tylko sporadycznie.
Marcinek ćwiczy. Mówienie. Widzę jak się stara, jak wprowadza powoli nowe wyrazy do swojego słownictwa, błysk w oku i satysfakcja gdy się uda wyraźnie powiedzieć. Dziś na tapecie "mama...łaga" czyli mambałaga. Piękne to.
Przyjemnie jest patrzeć jak dzieci wspólnie się bawią. Oni z radością spędzają ze sobą czas, pomimo różnicy wieku potrafią się sobą zająć.
Ach i jeszcze nasze wiosenne "zdobycze" z minionego tygodnia!

04 kwietnia, 2014

Mambałaga

Od dwóch dni jestem wykończona. Kręgosłup daje popalić. Ćwiczenia niewiele pomagają.
Franek najprawdopodobniej miał trzydniówkę. Bo żadnych objawów oprócz wysokiej gorączki nie było. Marudny był straszliwie, tylko na rękach się uspokajał, więc noszenie go swoje zrobiło. Ale nie miałabym sumienia zostawić takiego maleństwa i nie utulić gdy źle się czuło.
Ja powoli przedzieram się przez tematy szeroko pojętej codzienności.
Marcinek natomiast od kilku dni codziennie chce słuchać tej oto piosenki.:) Po kilka razy. Przyznam, że nie byłam nigdy fanką tego zespołu, do czasu... Ostatnio sama włączam i słucham.


Rozbraja mnie, jak on się zasłuchuje w tej piosence. I jak się przy niej rusza!:)


03 kwietnia, 2014

Migdałowiec na cieście miodowym

Przepis "skomponowałam" na małą blachę. W internecie znalazłam tyle przepisów na ciasto miodowe, że nie mogłam się zdecydować, dlatego zaczęłam sama kombinować. :) 
Oto efekty.


Składniki:
ciasto:
3 szklanki mąki pszennej
150 g miodu
1/2 kostki margaryny
2 łyżki cukru pudru
1 1/2 łyżeczki sody

masa budyniowa:
3/4 l mleka
budyń śmietankowy duży
4 czubate łyżeczki cukru
ok. 50 g margaryny (lub masła)
2 płaskie łyżki mąki pszennej

karmel:
czubata łyżka masła
puszka mleka skondensowanego słodzonego
2-3 kostki czekolady (gorzkiej lub mlecznej)

paczka migdałów do posypania (200 g)

Przygotowanie:
1. Miód musi być płynny. Ja go lekko rozgrzałam w rondelku razem z margaryną. Następnie połączyłam wszystko i wyrobiłam na gładką masę. Podzieliłam na dwie części i piekłam na dwa razy. Można też upiec jednorazowo i przekroić.
2. W czasie gdy piekły się placki przygotowałam masę budyniową. Mleko (ok 600 ml) zagotowałam z cukrem i tłuszczem, następnie dodałam rozmieszany w pozostałej ilości mleka budyń i mąkę. Odstawiłam by stygło.
3. Mleko skondensowane z masłem zaczęłam podgrzewać w garnku, często mieszając. Jak już było solidnie rozgrzane dodałam czekoladę. Mieszałam na małym ogniu aż karmel zgęstniał. Przygotowałam go na końcu, ponieważ od razu smarowałam nim już przełożone masą budyniową placki miodowe. Posypałam karmel migdałami, ręką docisnęłam by płatki wlepiły się w karmel. I gotowe!

Niestety, nie udało mi się zrobić zdjęcia całej blachy, ponieważ ciasto od razu znalazło amatorów.:)
A! Muszę tylko dodać, że inspiracją było podobne ciasto z orzechami włoskimi zjedzone gdzieś do kawy.:)

01 kwietnia, 2014

Obiadek

Dziś, czekając w przedszkolu na Tomeczka (ubierał się), usłyszałam taką oto rozmowę:
M.: E., czy zjadłaś dzisiaj obiadek?
E.: Obiadek? Oczywiście, że zjadłam! I to cały obiadek.
M.: Naprawdę zjadłaś cały obiadek? Tak ci smakował? (nadzieja w głosie)
Przechodząca akurat korytarzem intendentka odezwała się: E. nie zjadła dzisiaj obiadku.
Na co rezolutna E.: Prima aprilis!
W tym momencie pani intendentka zaśmiała się i dodała:  Oj, gdybyś zjadła ten obiadek to wszyscy byśmy dzisiaj mieli prima aprilis.
E. to niejadek, jej mama strasznie nad tym ubolewa, więc jednym z często poruszanych tematów z typu "co było dzisiaj w przedszkolu", są pytania o posiłki.

Rozumiem mamę tej dziewczynki.:) Tomek także jest niejadkiem (wzrokiem i zapachem potrafi ocenić, czego nie lubi i co mu na pewno nie posmakuje), choć ostatnio przynajmniej wszystkiego w minimalnej ilości próbuje. Ja także podpytuję go często co pysznego, nowego zjadł.:)


Prima aprilis

Jako dziecko uwielbiałam ten dzień, bo mogłam bezkarnie "wkręcać" kogo się dało.:) Zostało mi to do dziś. 
Przed dosłownie dwiema minutkami pierwsza osoba w dniu dzisiejszym została okłamana. Niewinnie. Mianowicie, mój Małżonek sprawdzał dlaczego spodnie gwoździem rozerwał... dziurka wirtualna.:)
Jutro zapewne, wraz z dziećmi, będziemy się prześcigać w psikusach. Wszystkim tego też życzę. Dobrej nocy i udanego dnia!:)